Pierwsza część miała w sobie dużo świeżości. Miał być Sonic, był Sonic, wszystko kręciło się wokół niego i działało z magnetyczną siłą wynikającą z odkrywania jakichś nowych przestrzeni w kinie. Kłopoty rozwiązywał szybkością i tego spodziewałem się po drugiej części. Mam subiektywne wrażenie, że tym razem zamiast Sonica dostajemy zlepek scen niespecjalnie ze sobą powiązanych (nie mówię o wszystkich), ogólny bałagan w narracji i Transormersy sterowane przez doktora Strange'a. Spodziewałem się wesołej komedii, budzącego sympatię Sonica, coś innego niż dotychczas. Zobaczyłem chyba to "co najlepiej się sprzedaje" teraz, by przeciętny widz nie poczuł się rozczarowany.
Ciężko odnieść się skoro z twojego wpisu wygląda jakbyś oglądał kompletnie inny film
Tak, grałem w pierwszą wersję the hedgehog. Jest dostępna cały czas na oficjalnej stronie.
Szkoda, że nikt nie powiedział, żebym nie oglądał, jeśli nie grałem we wszystkie gry :(
Trochę szkoda, bo minął cię najpiękniejszy festiwal żenady pod słońcem.
Osobiście polecam Sonic Adventure 2, które opowiada o strachu przed zimną wojną, rządowych spiskach i nietoperzach z cycami :^)
Myślę, że fani materiału źródłowego - nieważne czy mówimy o adaptacji gry, książki, czy komiksu - powinni bardziej uczyć się odróżniać zbitek fan serwisu danej pozycji od filmu z dobry (ba, jakimkolwiek!) scenariuszem. Tego pierwszego w Sonicu jest nadmiar. Tego drugiego nie ma wcale.