Czytam sobie komentarze i widzę że film wzbudza dość skrajne emocje... No tak, niby cała (prawie cała) akcja dzieje się w budce telefonicznej, liczba postaci została w zasadzie ograniczona do minimum, fabuła prosta... A mimo wszystko nie mogę powiedzieć, że "brak akcji jest", wręcz przeciwnie. Chyba należę do symapatyków kina, "psychologicznego", że się tak nieładnie wyrażę. Kina w którym reżyser gra na emocjach swoich bohaterów i pozostawia widzów w przekonaniu że coś takiego może zdarzyć się też im. Kino to troche jest moralizujące, bo pokazuje typ człowieka zakłamanego, niewiernego (facet regularnie dzwoni z budki do kochanki żeby żona nie mogła tego sprawdzić w billingu) i nieszanującego innych, samolubnego. Do tego mamy gościa który wymusza na nim przeznanie się, obnażenie się przed żoną, kochanką (zapewne jedną z wielu). Przyznaj się, bo cie zabiję, albo zabije twoją żonę... Sytuacja bez wyjścia - kino lubi takie sytuacje. Ponadto niezła muzyka i montaż. Farell tylko czasami był małoprzekonujący. Poza tym - naprawde nieźle. Mi się podobało.